NA POCZĄTEKSukces II RzeczypospolitejW tym numerze wzięliśmy pod lupę zjawisko, które w skrócie określamy jako nakaz modernizacji. Jest wszechobecny i z pozoru racjonalny. Polskę należy modernizować, unowocześniać, zmieniać na lepsze. To zupełnie oczywiste i bezdyskusyjne. Tak się jednak dzieje, że niezwykle często stara się nas przekonać, iż podniesienie standardu życia nie nastąpi bez zmian społecznych. W myśl tego twierdzenia powinniśmy zaakceptować wszystko, co zrodzi się w głowach lewicowych działaczy, zawiesić na kołku "stare" wartości i tolerancyjnie, tj. poddańczo zaakceptować zmiany kulturowe demolujące chrześcijańskie fundamenty zachodniej cywilizacji. W skrócie: nie da się stworzyć sprawnie działającej administracji bez zaakceptowania małżeństw homoseksualnych, nie wybudujemy autostrad, dopóki nie przyswoimy politycznej poprawności itp. Zjawisko forsowania głębokich zmian kulturowych jako rzekomo niezbędnych do podniesienia poziomu życia niezwykle celnie diagnozują artykuły Andrzeja Waśki i Zdzisława Krasnodębskiego. "Jeśli więc chcemy być zamożni, powinniśmy dbać o siłę i suwerenność Polski, powinniśmy chronić polską kulturę i tradycję - i uczynić je motorem rozwoju" - konkonkluduje drugi z wymienionych autorów. W takim duchu powstawała II Rzeczpospolita. A miała znacznie trudniej niż jej następczyni w 1989 roku. Dorobek 20 lat przedwojennej Polski jest imponujący, blednie przy nim ten wypracowany w takim samym czasie przez III RP. Bo odrodzona po dziesięcioleciach nieistnienia Polska zdolna była do ogromnego wysiłku właśnie dlatego, że kierowała się wartościami, szacunkiem dla własnej kultury i tradycji. Bez głębokiej świadomości swojej tożsamości nie zdołałaby jednocześnie walczyć o granice zewnętrzne i niwelować wewnętrznych, pozostawionych przez zaborców. Bo powstała z trzech działających wedle różnych zasad członów. Już stworzenie w miarę jednolitego wojska polskiego graniczyło z cudem. I nie byłoby możliwe bez silnego poczucia wspólnoty, odpowiedzialności za kraj. Siła zmian tkwiła zatem przede wszystkim wewnątrz, a nie na zewnątrz kraju. Stworzenie spójnego systemu administracyjnego, kodeksów praw, instytucji demokratycznych, budowa infrastruktury kraju, przemysłu (który przecież na znacznych terenach Polski niemal nie istniał) - były to osiągnięcia, o których nie wie zdecydowana większość współczesnych Polaków. A przecież w tamtych czasach, po latach wynaradawiania, już samo obudzenie polskiej świadomości narodowej w masach dramatycznie słabo wykształconych ludzi było osiągnięciem na wskroś wyjątkowym. Znaczna część mieszkańców wschodnich terenów Polski nadal upatrywała w Rosji (już wówczas sowieckiej) właściwego zwierzchnika, natomiast władze w Warszawie musiały zbudować swój autorytet, a przede wszystkim przekonać, że państwo polskie jest bytem trwałym. Tym bardziej że tuż obok stał śmiertelny wróg - bolszewicy. Podpisanie traktatu ryskiego było zaledwie zawieszeniem broni, które straciło ważność 17 września 1939 roku. Jednak do wybuchu II wojny światowej komuniści prowadzili na terenie RP zmasowane akcje dywersyjne. Jedynym zaś celem KPP było w rzeczywistości zniszczenie niepodległości kraju, którego imię mieli w nazwie. Ten przemilczany dziś fragment naszej najnowszej historii wiele mówi o sile przedwojennej Polski i o prawdziwej istocie PRL. Ta pierwsza nie zastanawiała się nad odczuciami, jakie na Kremlu wzbudzi jej polityka. Cel miała jeden i jasno określony: interes narodowy. Zatem gdy armia sowiecka zagroziła istnieniu niepodległej Łotwy, władze II RP udzieliły napadniętemu państwu wszechstronnej pomocy: od wojskowej po humanitarną. I tu mała dygresja: władze dzisiejszej Rzeczypospolitej nerwowo gryzły paznokcie już wówczas, gdy prezydent Kaczyński postanowił odwiedzić zaatakowaną przez Rosję Gruzję. W roku 1919, 1920 i później chyba od razu wywiesiłyby białą fl agę. A biedna Ryga nie miałaby co liczyć nawet na konserwy. Wspomniałam, że nie sposób zrozumieć, czym naprawdę był PRL bez znajomości historii KPP i działań dywersyjnych inspirowanych przez Sowietów w Polsce i tuż przy jej wschodniej granicy. W świadomości większości współczesnych Polaków pokutuje przekonanie, że powstanie komunistycznej Polski było spontaniczną odpowiedzią na ówczesną sytuację: innej być nie mogło, budowaliśmy takie państwo, jakie zbudować mogliśmy. To wierutne kłamstwo. W budowanie zależnej od Moskwy Rzeczypospolitej polscy komuniści (później zarządcy PRL) byli zaangażowani od lat dwudziestych. Szkolili się do tego zadania. Polska Ludowa była przedsięwzięciem, w którym uczestniczyli od początku, i dlatego ponoszą pełną odpowiedzialność za wszystkie jego zbrodnie. Symbolem jakościowej różnicy między ludźmi tworzącymi II RP a tymi, którzy później budowali PRL i zręby postkomunizmu, może być Berling. Ci pierwsi wyrzucili go z polskiego wojska za chamstwo, drudzy uczynili swoim bohaterem (notabene nobilitowanie niegodziwości - relikt z czasów komunizmu - ma się dziś całkiem dobrze). Wróćmy do modernizacji II Rzeczpospolitej. Jak wspomniałam, już samo obudzenie polskiej świadomości narodowej było nie lada sukcesem. Ale przedwojennej Polsce udało się dokonać w tej materii jeszcze więcej. Wartość ówczesnego systemu edukacyjnego, nakierowanego nie tylko na kształcenie, ale także na wychowanie patriotyczne, widać było wyraźnie we wrześniu 1939 roku i w następnych latach wojny, a także po jej zakończeniu. Spontaniczna obrona kraju (choćby przed Sowietami w Grodnie, gdzie do walki o miasto stanęły rzesze młodych ludzi, bezlitośnie denuncjowanych przez polskich komunistów), całe podziemie, w końcu polska armia walcząca poza ojczyzną oraz organizacje antykomunistyczne po 1944 roku to w ogromnej mierze sukces pokolenia wychowanego w II Rzeczypospolitej. Dowód na to, jak wiele osiąga kraj, który szanuje własną tradycję i dba o jej kontynuowanie. Polecam także lekturę artykułów Michaela Reagana oraz Jacka Kwiecińskiego o Ameryce. Proszę nie przeoczyć niezwykle ciekawego wywiadu z Nonie Darwish, muzułmanką i prezydentem organizacji Arabowie dla Izraela. Publikujemy też artykuł Ahmeda Zakajewa, mieszkającego na emigracji najwyższego przedstawiciela rządu Czeczenii, oraz fragment książki Vaclava Klausa (od 2009 roku Czesi będą przewodzić UE). Ponadto porcja wspaniałej emigracyjnej publicystyki, wybranej przez Piotra Lisiewicza. |
Katarzyna HejkeSpontaniczna obrona kraju (choćby przed Sowietami w Grodnie, gdzie do walki o miasto stanęły rzesze młodych ludzi, bezlitośnie denuncjowanych przez polskich komunistów), podziemie, w końcu polska armia walcząca poza ojczyzną oraz organizacje antykomunistyczne po 1944 roku to w ogromnej mierze sukces pokolenia wychowanego w II Rzeczypospolitej. |
Copyright © by Nowe Państwo | Created by agencja reklamowa e-mouse interactive |